piątek, 2 października 2020

18. Wrzeszcząca Chata

- Skąd wiesz? Z resztą nieważne, chodźmy do Hagrida, on w tej chwili potrzebuje nas najbardziej. - dodał szybko Harry, starając się nie myśleć o tym, że przyjaciółka może mieć rację. 
- Oczywiście, zaraz do niego pójdziemy, ale Harry, coś złego może wydarzyć się w każdej chwili! - zaczęła Hermiona, pod koniec zdania jej głos przeszedł w pisk. Rzuciła się na przyjaciela i mocno go przytuliła. Laura rzuciła mu tylko spojrzenie pełne współczucia i - Dzięki Hermiono, ale nie duś mnie, bo nie chcemy przyspieszać niczego z przepowiedni. - próbował obrócić zdanie w żart, ale po ocenie min pozostałych doszedł do wniosku, że z odwrotnym skutkiem.
 - Tak czy inaczej, o mnie słowa nie było, natomiast los Hardodzioba wydaje się być przesądzony. - dodał już poważniej. W mliczeniu zaczęli zbiegać ze schodów, dopiero gdy wychodzili z zamku Ronowi coś się przypomniało. 
- Dziewczyny, nie podeszłyście do egzaminu! - wykrzyknął zatrzymując się na chwilę.
 - Jeśli nie zauważyłeś, ja już jakiś czas temu zrezygnowałam z tych durnowatych zajęć. - powiedziała wyniośle Hermiona. Laura nie zdążyła odpowiedzieć bo zdanie okazało się skierowane tylko do jednej przyjaciółki. 
- A w przepowiednię wierzysz. - odburknął szybko. 
- Poza tym nie wiem już gdzie bywasz, pojawiasz się i znikasz w najmniej oczywistych momentach. - dodał kwaśno. 
- Właśnie dlatego olałam te zajęcia, by mieć więcej czasu na te ważniejsze. To, że jesteś nieuważny to nie moja sprawa. - odparowała dziewczyna. 
- Hej, mamy ważniejsze rzeczy. Ochłońcie zanim wejdziemy. - wtrącił Harry poważnym tonem zatrzymując się przed chatką Hagrida. Cała czwórka spojrzała na hipogryfa przywiązanego do słupka w pobliżu chatki. Zwierzak chyba niczego nie przeczuwał, bo zajęty był fretkami które leżały przed nim. Hermiona i Ron wymienili gniewne spojrzenia, ale kiwnęli tylko głowami i zapukali. Otworzył im Hagrid który był w fatalnym stanie. Twarz miał całą opuchniętą, a na odległość można było wyczuć woń alkoholu. 
 - Hagridzie... Tak nam przykro! - powiedziała Laura,w tym czasie Hermiona wstawiała wodę na mocną kawę która mogłaby nieco orzeźwić Hagrida. 
- Ano... Już po wszystkim. Zostawiłem bidula na dworze, żeby nacieszył się jeszcze wolnością. Jest taki ładny dzień... Niech tak to zapamięta. - powiedział pociągając mocno nosem. Laura znalazła mały obrus który Hagrid przyjął z wdzięcznością, traktując jako chusteczkę. Hermiona w tym czasie podała mu kawę zaparzoną w kubku pojemności porządnej miski.
 - A może spróbujemy go uwolnić? - zaproponował Harry. 
- Będą wiedzieli, że to ja. Będzie jeszcze gorzej. - powierdział bardzo cicho Hagrid. 
- Kiedy wszystko ma się zacząć? - spytała Laura cicho. 
- Niedługo. Dumbledore poprosił Knota jeszcze do zamku by z nim porozmawiać. - dodał smętnie. - Ach, zapomniałem całkowicie, Ron, chyba kogoś zgubiłeś! - powiedział wstając, lekko się zataczając sięgnął do torby, z której wyciągnął wyrywającego się szczura.
 - Parszywek! Co ty tu robisz?! - wykrzyknął odbierając zwierzę z rąk przyjaciela. 
- Zwierzątek trzeba pilnować. - powiedział z lekką naganą w głosie. 
 - Czy chciałbyś coś dodać Ronaldzie? - spytała urażona Hermiona.
 - No, rzeczywiście powinienem bardziej go pilnować. - odparł próbując zakończyć dyskusję. 
- Powinieneś chyba kogoś przeprosić. - zasugerował cicho Harry. 
- Dobrze, faktycznie, Krzywołap nie jest zły... - awantura która wisiała nad nimi w powietrzu nie zdążyła się rozwinąć, bowiem Laura krzyknęła. 
- Co jest?
 - Nie wiem... Dostałam chyba... Patrzcie! Idzie Knot, Dumbledore i kat! - powiedziała wyglądając przez okno. W istoscie, dróżką szedł już mały korowód kierując się do głównego wejścia do domu Hagrida.
 - Musicie sie wynosić! Jazda, wyjdźcie przez drugie wyjście. - powiedział Hagrida nagle w pełni trzeźwiejąc i zaczął ich wypychać z pomieszczenia. Pomimo ich sprzeciwów wylądowali na zewnątrz. Gdy mogli już bezpiecznie przejść, przebiegli w ukryciu i ukryli się chwilę obserwując sytuację w chatce, jednak i stamtąd szybko uciekli kierując się w stronę zamku. Zatrzymali się jednak w oddali, nie widząc szczegółów ale nie mogli całkiem odejść. Gdy usłyszeli, że kat zrobił swoje próbowali się uspokoić, jednak każdemu było tak samo przykro. Hermiona przytuliła się do Rona a Laura złapała za rękę Harry'ego mrugając bardzo szybko, starając się zatrzymać łzy.
 - W końcu bestia zdechła a wielka czwórka jak zawsze płacze po przegranych. - usłyszeli za sobą znienawidzony i zmianierowany głos. Laura niewiele myśląc sięgnęła różdżkę i skierowała ją w stronę Malfoya. Ten odsunął się na krok, a mina stała się trochę przerażona, jednak czuł się wciąż względnie bezpieczny przez towarzystwo swoich goryli.
 - Conjunctiviti!- Draco trafiony zaklęciem zaczął nerwowo się kręcić, machał głową w każdą stronę, jakby tracąc całkowicie orientację.
 - Ty suko... - krzyczał nadal rozglądając się. Wtedy zobaczyli jego oczy, które zasłaniała błękitnawa mgiełka. - Mój ojciec was wszystkich zab... - w tym momencie dołączyła Hermiona, uderzając go z pięści z całej siły, używając do tego wszystkich złych emocji które się w niej skumulowały. Usłyszeli nieprzyjemny chrzęst towrzyszący łamaniu kości, później Malfoy padł na ziemię. Crabbe i Goyle rozejrzeli się z przerażeniem, złapali Mafoya i pobiegli w stronę drzwi wejściowych zamku. Ślizgon próbował jeszcze coś krzyczeć, ale gdy jego obstawa zobaczyła wyciągniętę w ich stronę różdżki tylko przyspieszyli, obijając przy okazji Malfoya gdy zaczęli biec szybciej.
 - Dziewczyny to było genialne! Ale to co mu zrobiłaś Lauro... To odwracalne? - spytał z przerażeniem Ron.
 - Oślepienie trwa góra kwadrans. - powiedziała - To i tak za mało za to, co zrobił. - dodała chłodno. W tym momencie wrzasnął Ron. Wszyscy spojrzeli w jego stronę, zobaczywszy krew na jego palcu i wyrywającego się szczura Laura próbowała przyjrzeć się ranie, jednak Ron już biegł za Parszywkiem a Harry próbował tego samego - ostatecznie powpadali na siebie, a zwierzę uciekało w popłochu. Do pościgu dołączył dodatkogo Krzywołap, który wziął się niewiadomo skąd.Krzywołap był najbliżej celu, zaraz za nim Ron a reszta biegła za nimi. Przez ciemność która coraz bardziej zmniejszała widoczność, dość późno zorientowali się, że szczur kieruje się w stronę Bijącej Wierzby. Gdy Ronowi w końcu udało się złapać zwierzaka(dostając prz tym kilkukrotnie gałęzią), ten z przerażeniem obrócił dostrzegając już za późno, że coś jest nie tak. Początkowo był przekonany, że to drzewo znów zaczęło uderzać i przez to słyszy jakiś dziwny dźwięk, po chwili jednak zrewidował swoje przypuszczenia. Ewidentnie, słyszał za sobą warczenie wielkiego zwierzęcia. Ogromnego psa, gwoli ścisłości. Gdy pozostała trójką to zobaczyła próbowali do niego dobiec, jednak w tym momencie Krzywołap dotknął drzewa w jakimś dziwnym miejscu zamrażając ruch rośliny, a pies złapał za nogawkę spodni Rona i wciągnął go do dziury w drzewie, po drodze słychać było także trzask, który mógł być równie dobrze gałęzią, jak jego nogą. Gdy Harry próbował doskoczyć do otworu, drzewo znów się uaktywniło, dzięki czemu chłopak wylądował trzy metry dalej. Także dziewczęta walczyły z drzewem, nie udało się jednak zbliżyć do przejścia. Wtedy Hermiona rzuciła jakieś zaklęcie, które dosłownie na pięć sekund zblokowało drzewo dzięki czemu w wielkim pośpiechu doskoczyli do dziury przewracając się wzajemnie. 
- Przepraszam. - mruknęła Laura wstając z piramidy którą stworzyły ich ciała. Gdy pozbierali się, zaczęli się rozglądać, jednak światło z różdżek niewiele dawało. Szli przez jakiś niekończący się tunel. Stało tam wszystko, połamane krzesła, nieprzydatne przedmioty o które wiecznie się potykali.
 - Gdzie możemy teraz być? - zastanawiała się na głos Laura oglądając sufit i próbując cokolwiek usłyszeć, licząc, że naprowadzi ich to jakoś. 
- Obstawiam, że możemy być już na wysokości Hogsmeade. - odparł Harry. 
- Miodowe Królestwo? 
 - Obstawiam Wrzeszczącą Chatę. 
-Boże, co tu żyje i co mógł zrobić mu ten pies... - mruczała Hermiona. Laura szła za nimi milcząc. Gdy w końcu zobaczyli trochę światła, okazało się, że Hermiona miała rację. To była Wrzeszcząca Chata. Na rozwalającym się materacu leżał Ron i zaczął machać rękami, pokazując by nie wchodzili. 
- Gdzie ten pies? - spytał Harry ignorując ostrzeżenia przyjaciela. Tuż za Harrym weszła Hermiona, Laura pozostała ukryta w cieniu. 
- To nie pies, to MORDERCA! - wrzasnął Ron. Wzrok całej czwórki spoczął na postaci kryjącej się za ścianą. Opierał się tam wychudzony i zmizerniały człowiek, z pożółkłą skórą, o długich ciemnych splątanych włosach, trzymający w palcach różdżkę Rona. Mężczyzna szybko machnął różdżką odbierając te należące do nich. Uśmiechnął się z przerażającym wyrazem twarzy. 
 - Harry Potter. Przyszedłeś uratować przyjaciela? Jesteś jak ojciec. - powiedział zmieniając wyraz twarzy. Jego rysy złagodniały. 
- JAK ŚMIESZ MÓWIĆ O MOIM OJCU?! - wrzasnął Harry tak głośno, że resztki szyb znajdujących się w oknach zadrżały. 
- TY GO ZABIŁEŚ! TY ZDRAJCO... - przerwał jednak, bo Black całkowicie stracił zainteresowanie chłopcem. Jego wzrok spoczął na Laurze która w końcu wyszła z cienia. Black rozpostarł ramiona, a Laura, zszokowała wszystkich dookoła ruszywszy w jego kierunku i wpadła w jego objęcia.
 - Lauro, oszalałaś, co ty... - zaczął Ron. Harry wpatrywał się w nich nie mogąc wydusić słowa.
 - To on jest twoim ojcem, prawda? - spytała cicho Hermiona. Harry otwierał parę razy usta, próbując coś powiedzieć, jednak nie był w stanie wydusić z siebie słowa. 
- Tak. Nie mogłam wam jednak tego powiedzieć, właśnie dlatego. - powiedziała wskazując na Harry'ego. - Tato, jak dobrze cię w końcu widzieć! Całego, żywego. I móc cię w końcu dotknąć. - mówiła bezładnie jeszcze raz tuląc się do mężczyzny. - I niesamowicie cieszę się, że cię widzę, jednak nie rozumiem, co tu robisz? Akurat dziś, po przepowiedni i... Dlaczego porwałeś Rona?! - powiedziała z oburzeniem uświadomiwszy sobie w końcu co się dzieje. 
- STOP! Lauro, jak mogłaś! Pomagałaś mordercy... - krzyczał Harry. 
- Zaraz Harry, daj chwilę. Po pierwsze, nie porwałem Rona, tylko prawdziwego mordercę twoich rodziców. - powiedział wskazując jednak na Rona.
 - Czy ten Azkaban całkiem poprzewracał ci w głowie? To jest Ron... 
- Nie on! Chodzi o jego szczura. - powiedział ze zniecierpliwieniem. 
 - Oszalałeś! To jest Parszywek on jest w mojej rodzinie... 
- Dwanaście lat? wyjątko długi wiek jak na takiego zwierzaka. I brakuje mu jednego palca, prawda? - spytał jeszcze raz. Ron wytrzeszczył oczy, jednak jeszcze raz sprawdził stan pazurów szczura, w istocie, jednego brakowało. 
 - Co... no i co z tego, pewnie walczył z kimś...- próbował usprawiedliwić to Ron, jednak jego twarz wyrażała zwątpienie. Harry nie czekając na wyjaśnienie dobiegł do Syriusza popychając przy tym Laurę i wytrącił mu z ręki różdżki.
 - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Lauro, czy byłabyś łaskawa to wyjaśnić? - spytał siląc się na spokój Harry który celował do Syriusza. Ten spojrzał na niego spokojnie, Laura zaczęła panikować. Wiedziała, do czego zdolny jest wzburzony czarodziej.
 - Harry, wszystko co ci mówiłam, to prawda. Nie dodałam tylko nazwiska, bo wiedziałam jak zareagujesz. To nie tata... - szukała słów, by nie używać żadnych niebezpiecznych, które mogą go bardziej sprowokować - Jest winny. W ich grupie było ich czterech. I to nie tata zdradził... - przerwała, bo w oczach przyjaciela zobaczyła furię. Osłoniła ojca swoim ciałem, Harry nie przestał jednak w nich celować różdżką, natomiast Syriusz odsunłą córkę delikatnym acz zdecydowanym ruchem. W tym momencie drzwi wejściowe trzasnęły, a Harry znów został bez różdżki. Tym razem w sali pojawił się Lupin. 
 - Niech pan go unieruchomi, trzeba go oddać dementorom! - krzyknął Harry. Lupin rozejrzał się po pokoju by ocenić sytuację. 
- Lauro, miałaś rację, mapa bywa przydatna. - powiedział w formie wstępu. Harry patrzył na niego wyczekująco. 
- Syriusz Black. Azkaban nie służył ci specjalnie, co? - spytał ironicznie przypatrując się intensywnie mężczyźnie. 
- Wiodłem dość zapchlony los. - odparł poważnie Syriusz, po czym tak samo jak w stosunku do Laury, rozpostarł szeroko ramiona a Lupin przytulił go jak przyjaciela. Cierpliwość Harry'ego już dawno sięgnęła granic. 
- Pan jest z nim? Od samego początku? To dlatego nie chciał pan oddać mapy! Cały czas pan nim kierował... To pan wpuścił Blacka do zamku! To wilkołak Harry. - wyrzuciła na jednym wydechu Hermiona.
 - Jesteś bystra, rozumiem, że część tej wiedzy to zasługa Snape'a? - zakpił Lupin. - Owszem, jestem wilkołakiem. I na tym kończy się prawda. Owszem, znam Syriusza od lat. Jednak przez ostatnie dwanaście lat nie mieliśmy żadnego kontaktu, aż do dziś. Jestem tu dzięki mapie, i przez wątpliwości panny Beltzy. – dodał po namyśle. Harry wpatrywał się w niego zdumiony. 
- Parszywku co ty robisz?! – krzyknął Ron gdy szczur ponownie zaczął mu się mocno wyrywać z rąk. 
- Z tego co usłyszałem, to właśnie mieliście dojść do tego punktu. Ron, podaj mi szczura. – powiedział spokojnie Lupin. Ron zrobił unik, jednak po namyśle spytał. 
– A jeśli nie macie racji? - Jeśli to rzeczywiście szczur, nic mu się nie stanie, obiecuje. – odrzekł Lupin. 
- Razem? – spytał Syriusz który znów odzyskał różdżkę. 
-Razem. – odrzekł profesor i jednocześnie rzucili zaklęcie na zwierzę które w popłochu zaczęło szukać jakiejś kryjówki, jednak trafione zaklęciem zaczęło przybierać coraz większe i ludzkie kształty. Kończyny znacznie się wydłużyły i zniknęło futro. I tak jak opisywał to Syriusz, brakowało mu jednego palca. Ostatecznie niski człowiek zaklinował się pomiędzy starym fotelem a przewróconym biurkiem. Mimo ludzkiej formy, odruchy wciąż miał szczurze, tak jak rozbiegany wzrok który szukał sposobu ucieczki. Gdy z hukiem wyciągnęli go z jego ukrycia, ruszył w stronę Harry’ego.
 - Chłopcze, pomóż mi, twój tata na pewno by to zrobił… - powiedział łapiąc Harry’ego za rękę. 
- Ani się waż go dotykać! Jak śmiesz do niego mówić po tym co mu zrobiłeś! – wrzasnął Syriusz. Harry spojrzał na niego pierwszy raz składając sobie w głowie historię którą właśnie usłyszał. Kiwnął głową na znak, że wierzy. 
- Na trzy. – powiedział złowrogo Black. 
- Nie! – odezwała się Hermiona głośno. – Ja… Domyślałam się już od jakiegoś czasu, mówię o Blacku i panu – powiedziała na co odpowiedziało jej zaskoczone spojrzenie Harry’ego i Lupina na którego wskazała. – I wiem, co ten gnojek zrobił. Ale jeśli go zabijecie… 
- Będziecie taki jak on. – dokończył za nią Harry. – Hermiona ma rację, ale czy dementorzy i Azkaban, to nie za mało? – zastanawiał się na głos, w którym można było wyczuć nowe, stalowe nuty. Pettigrew spojrzał na niego z niekrywanym przerażeniem. Syriusz spojrzał na niego z uśmiechem, sugerującym, iż ma pomysł, co można zrobić. 
- Tato, nie. – odezwała się Laura. – Dobrze wiesz, jak działa to śmieszne Ministerstwo, jeśli nie oddamy im go, ty wciąż będziesz oskarżony. A jeśli cokolwiek mu zrobicie, uznają, że to ten padalec jest ofiarą. – powiedziała z obrzydzeniem spoglądając na animaga. 
 - Inteligencję zdecydowanie odziedziczyłaś po matce. – odezwał się Syriusz ciepło. – Zostaje go oddać, ale ja nie mogę się tam pojawić. Jak go zabierzemy? – Ich rozważania przerwało wtargnięcie kolejnej osoby. Snape obezwładnił wszystkich, co skrupulatnie wykorzystał Pettigrew próbując uciec, jednak Snape, dużo bardziej zajęty Blackiem, oszołomił animaga i zaczął zbliżać się do Blacka. 
- A więc jednak, po tylu latach postanowiłeś wrócić. Miło będzie oddać cię Ministerstwu, w końcu wszyscy więźniowie się odliczą. – odezwał się nauczyciel z żądzą zemsty wypisaną na twarzy. – Jak miło, będę mógł się pozbyć was obu za jednym razem. – dodał dostrzegając Lupina.
 - A ty jak zwykle nic nie rozumiesz. – warknął Syriusz. – Nie widzisz kogo właśnie oszołomiłeś? No, przyjrzyj się, był pod twoim nosem tyle czasu. – krzyknął wskazując na Pettigrew’a który zaczął odzyskiwać przytomność. Severus poprawił zaklęcie, przez co ich więzień znów stracił przytomność, lecz chwilę później różdżka Snape’a znów była skierowana w stronę Blacka. Snape rzucił dłuższe spojrzenie na postać po czym się wzdrygnął.
 - To niemożliwe… Co znów uknułeś Black? – syknął nauczyciel. 
- Sam przyznasz, że trudno byłoby to wymyślić. Chciałeś zamknąć winnego śmierci Lilly, to proszę, zrób to. – powiedział Syriusz zmieniając głos. Na imię Lilly Snape drgnął. Harry przyglądał się temu z zaskoczeniem, nie bardzo rozumiejąc relację jego matki i Snape’a , ważnie jednak było to, że stoją po jednej stronie. Snape spojrzał z nienawiścią na Syriusza, jednak to w stronę Pettigrew’a skierował różdżkę. Zawahał się. 
- Tylko niech pan nie robi nic głupiego. Trzeba odesłać go do zamku. – odezwała się Laura. 
- To wy… Wasza czwórka zawsze musi znajdować się nie tam gdzie trzeba?! – spytał skupiając się w końcu na uczniach. 
- Tak wyszło. – mruknął Harry. – Natomiast mamy teraz jeden cel. Ukarać winnego śmierci moich rodziców. Proszę mi pomóc. – odezwał się Harry, w którego głosie pierwszy raz pojawił się szacunek. Także Severus to dostrzegł. Nie skomentował tego jednak, zamiast tego z różdżki wystrzelił liny które mocno związały Petera i umieściły w pozycji pionowej. 
 - Ale z tobą, jeszcze nie skończyłem. – dodał do Syriusza. Mimo to, zaczął kierować się na zewnątrz, cały czas pilnując więźnia. Za nim szedł Harry, Hermiona i Laura w prowizoryczny sposób unieruchomiły nogę Rona by mógł iść razem z nimi, ostatni szli Lupin i Syriusz. Gdy tylko dotarli do wyjścia, Snape z jakiegoś powodu wiedział jak unieszkodliwić wierzbę. Gdy zaczęli wychodzić na zewnątrz, zdarzyły się trzy tragiczne rzeczy jednocześnie. Lupin, gdy tylko wyszedł na powierzchnię, zaczął się zmieniać. Prawdopodobnie, przez ferwor zdarzeń, zapomniał zażyć swoje lekarstwo, przez co właśnie zaczynał się robić równie niebezpieczny dla swych przyjaciół, jak i nieprzyjaciół, gdy jego zwierzęca natura wzięła górę, Lupin zaczął uciekać w stronę Zakazanego Lasu. Zaczęła się ogólna szamotanina, Ron się przewrócił jednocześnie przewracając innych, także Snape’a. Gdy ten się podniósł próbował unieszkodliwić Lupina jakimś silnym zaklęciem, wiązało się to jednak z przerwaniem więzów Pettigrewa któremu tym razem udało się uciec, w dodatku dzięki ogólemu bałaganowi, Snape’owi wypadły na ziemię wszystkie różdżki, dzięki jednej z nich znów stał się szczurem. Gdy wydawało się, że nic gorszego nie może się wydarzyć, od strony jeziora zaczęły napływać zakapturzone postaci. 
 - Dementorzy! – krzyknął Ron. Okazało się, że to połowiczna prawda. Rzeczywiście, zdecydowana większość zbliżających się postaci byli to dementorzy. Jednak nie tylko… Jedna z nich zdjęła kaptur, spod której wysunęły się długie blond włosy. 
- Witaj Snape. Widzę, że przygotowałeś się, jednak jeden z twoich prezentów uciekł, ale główna atrakcja została, zaczniemy? 
                    *** 
Przepraszam, jeśli pojawi się za dużo powtórzeń lub innych błędów, oraz za chaos który dziś się tu zdecydowanie pojawił jednak tak bardzo chciałam to opisać i się tym z Wami podzielić, że nie udało mi się wyłapać wszystkiego. I najgorsze: w takich chwilach słowa wydają się nie wystarczać by opisać to co mam w głowie ;) Jak widzicie, większość z Was miała rację jeśli chodzi o ojcostwo Laury. Jedna z tajemnic rozwiązana, jednak jak niektórzy przypuszczali, nieco zmodyfikowałam pewne wydarzenia z trójki, jak już się dzieje, to niech się dzieje konkretnie! ;)

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli jednak Syriusz :D Jak wspominałam, jest to moja ulubiona postać. Dziwi mnie jednak taka bliska relacja Blacka z Laurą, skoro dziewczyna miała tylko roczek, gdy został aresztowany, więc właściwie go nie znała, nawet jeżeli wiedziała, że jest niewinny.
    Czekam na dalszy ciąg, bo przyznam się, że w momencie, gdy Snape zobaczył prawdziwego Petera, myślałam, że opowiadanie pójdzie w stronę uniewinnienia Syriusza, ale po końcówce spodziewam się konkretnego namieszania.
    Dodam, że ten rozdział jest jednym z lepszych pod względem stylu ;) Widać, że wyrabiasz się w pisaniu.

    Pozdrawiam,
    Szara Dama
    P.S. Już jutro nowy rozdział na hppietnoprzeszlosci.blogspot.com Serdecznie zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Laura cały czas wiedziała o ojcu, wciąż słyszała o nim od matki, poza tym miała z nim kontakt, nawet jeśli nie fizycznie ;)
      Dziękuje serdecznie za pochwałę a teraz idę nadrabiać zaległości u Ciebie ;)

      Usuń
  3. Witam, świeżutki rozdział właśnie się pojawił. :D
    Zapraszam
    https://kiedyzechce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń