czwartek, 2 lipca 2020

14. Prezent urodzinowy

Kobieta z portretu przyglądała jej się badawczo jednak uparcie milczała, jakby czekała na reakcję dziewczyny.
- Jesteś... kimś z mojej rodziny? - zapytała powoli. Dama z obrazu raz jeszcze zlustrowała ją krytycznym spojrzeniem, zaczynając od jej ciemnych włosów w nieładzie, przez ćwiczenia z innymi uczniami, przechodząc przez błękitne oczy skończywszy na dłuższym spojrzeniu skierowanym na wisiorek wystający jej spod bluzki.
- Jeśli to co masz na szyi jest twoje, to sądzę, że tak. - odparła kobieta z portretu spokojnym głosem przyglądając się jej w oczekiwaniu na pytania. Laura opuściła głowę spoglądając na naszyjnik.
- Dostałam to od taty. Dość niedawno. - powiedziała wyciągając wisiorek spod ubrania. Trzymając palec na otwieraniu podeszła krok bliżej. - Rozumiem, że osoba na zdjęciu jest ci znana? - zapytała otwierając medalion ukazując kobiecie zdjęcie znajdujące się w środku.
- Owszem, choć nie widziałam go od dawna. Czyli doczekał się córki, to miłe. A twoja mama to...?
- Gabrielle Blanchet.
- Coś o niej słyszałam, czyli okazuje się, że w końcu potrafił się ustatkować, to zaskakujące w pozytywnym tego słowa znaczeniu. - dodała przyglądając się dziewczynie.
- To może powie pani coś o sobie? - zapytała Laura nie wiedząc do czego ta rozmowa może doprowadzić.
- Nie wiem na ile znasz historię naszej rodziny. Tak czy inaczej, jestem siostrą twojego ojca. - powiedziała spokojnie. Laura otworzyła usta nie wiedząc co odpowiedzieć. Ojciec ma siostrę?!
- Wnioskując z twojej miny, nie wiedziałaś o moim istnieniu. Jestem Sagitta. Powiedziałabym, żebyś nie patrzyła jakbyś zobaczyła ducha, ale trochę tak jest. - Laura rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
- Nie, nie jestem martwa, jeśli o tym myślisz. Jestem siostrą przyrodnią taty. Natomiast nasz - mój i twojego taty ojciec nie należał do najwierniejszych, więc nie znajdziesz mnie prawdopodobnie w rodzinnych kronikach. Żona ojca, twoja babka szczerze nienawidziła mojej matki i twierdziła, że ojciec wyskokiem z nią zaprzepaścił wszystko, honor rodziny, ba nawet honor czarodziejów. Jak wiesz albo nie, ta rodzina nigdy nie należała do normalnych. Tak czy inaczej, nawet twój ojciec dość późno dowiedział się o moim istnieniu. - przerwała swoją opowieść obserwując dziewczynę która z trudem przyswajała nową wiedzę. - Czy w ogóle poznałaś kogoś od strony ojca?
- Nie bardzo. Ja  z trudem przypominam sobie tatę, a jego rodziny nie poznałam w ogóle. To znaczy, mama mi opowiadała o tym jacy... specyficzni są...
- Z tego co mi wiadomo, sama miała tę wątpliwą przyjemność ich poznać, więc zaskakują mnie te łagodne określenia. - powiedziała uśmiechając się lekko. - O ile u ojca to była tylko fasada, to matka twojego taty to najgorsza jędza. Natomiast nie o tym chciałam mówić. Pomimo mojej sytuacji, wiem co dzieje się w świecie. Wspomniałaś o tym, że nie do końca pamiętasz nawet tatę. Ale z tego co zrozumiałam, kontaktował się z tobą? - spytała Sagitta.
- Tak, dał mi medalion i jakieś hasło ale bez najmniejszego wyjaśnienia jak mam go użyć. - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Jakbym go widziała. W takim razie ja spróbuję ci objaśnić choć trochę to, o czym prawdopodobnie próbował ci powiedzieć w swój nieudolny zagadkowy sposób. - powiedziała z ironią. - Hasło które dostałaś, prawdopodobnie jest zabezpieczeniem szafki którą możesz zobaczyć po swojej lewej stronie. - Laura obejrzała się gwałtownie. W istocie, w kącie stała stara, niepozorna szafka, szara od kurzu. Dziewczyna zbliżyła się do niej i powoli uchyliła drzwiczki, jednak w środku prezentowała się podobnie jak na wierzchu. Spojrzała pytającym wzrokiem na Sagittę.
- Tak łatwo nie ma. Pod drzwiczkami, po prawej znajdziesz miejsce do wpisania szyfru. Trochę jak przy sejfie. Tylko później wymaga jeszcze odrobiny magii. Wpisz swój kod. - Laura uczyniła to o co ją poproszono. Chwilę później rzuciła zaklęcie, które podała jej ciotka. - Teraz, to co włożysz do szafki trafi tam, gdzie znajduje się druga szafka z tym szyfrem. - Laura nie do końca rozumiejąc, włożyła do niej jedno ze swoich piór które znalazła na wierzchu sterty rzeczy w torbie. Zamknęła szafkę a gdy znów otworzyła, szafka była pusta.
- I... to już jest u taty?
- Jeśli wybrał dobre miejsce...- przerwała ciotka spoglądając gdzieś w bok obrazu który nie był widoczny z perspektywy Laury. - Och na litość boską!
- Co się stało? - zapytała Laura.
- Mój ułomny brat, na miejsce docelowe, wybrał szafkę u mnie.- powiedziała wyciągając pióro które chwilę temu dziewczyna włożyła do swojej szafki. - Więc albo przez te lata stracił rozum, albo  w najbliższym czasie planuje mnie odwiedzić. I może rzeczywiście... Dziecko drogie, miło cię poznać, ale muszę znikać. Wiesz już, jak się kontaktować, więc w razie potrzeby daj jakiś znak. Muszę iść! - powiedziała szybko, po czym zniknęła za ramą obrazu. Laura wpatrywała się jeszcze chwilę w obraz, jednak nic już się nie zmieniało, sięgnęła więc po torbę i wyszła. Czy o tym mówił Lupin?

                                                  ***

Gdy Laura opisała wszystkie wydarzenia czwórce przyjaciół ( Ron wciąż odmawiał spędzania czasu z Hermioną o ile nie było to konieczne) większość z nich zareagowała podobnie jak Laura na rewelacje.
- Czyli twój tata ma siostrę, której nie widział przez lata i z nią chciał cię skontaktować... Tylko po co? - zastanawiał się na głos Harry.
- Nie mam pojęcia. Tym bardziej nie rozumiem jak mogłam rozmawiać z jej portretem, skoro ona żyje.
- To akurat jest możliwe. To rodzaj lustra, nie portretu. To znaczy, ma taką formę, jednak osoba z którą rozmawiałaś jest normalna i żywa. To trochę na zasadzie twoich lusterek. Z tym że ta forma, potrafi udawać portret nawet jak nikogo tam nie ma. - wyjaśnił George.
- Nasz wuj taką miał, z tym, że on rzeczywiście sfingował swoją śmierć przez problemy z żoną i rodziną. Wszyscy którzy rozmawiali jak myśleli z jego pośmiertną podobizną, rozmawiali z nim, o czym dowiedzieli się dużo później, gdy jego kłamstwo wyszło na jaw. - dodał Fred.
- No dobrze, to możemy ustalić, że twoja ciotka żyje. To teraz pytanie, dlaczego twój ojciec wybrał szafkę u niej i co się stało, że w tym momencie musiała odejść. - zauważyła Hermiona.
- Nie mam pojęcia. Tak jak nie wiem, jakim cudem dowiedział się o tym Lupin i skąd on tyle wie. Teraz jeszcze więcej. - powiedziała i opowiedziała historię odebrania jej mapy. Po pomrukach niezadowolenia czuła, że powinna była rozwiązać to inaczej, jednak na to było już za późno.
- Jeśli chcesz, możemy spróbować wykraść mapę. - zaoferował się Fred.
- Dzięki, ale nie chcę podpadać Lupinowi, tym bardziej, że posiada on jakąś wiedzę którą póki co nie chce się podzielić.
- Podaj mu veritaserum. - zażartował George.
- To byłby dobry plan. - zaśmiała się Laura. - Spróbuję go jeszcze podpytać po zajęciach albo po naszym spotkaniu kolejnym. Właśnie, przypomnieliście mi, że muszę przygotować lekcję z eliksirów. - powiedziała szybko i zaczęła zbierać się do wyjścia.
- To dopiero za dwa tygodnie. - zaoponował Harry, ale chwilę później zrozumiał, że dziewczyna chciała po prostu pobyć sama.

                                                            ****

Przez kolejne dwa tygodnie Laura usilnie starała się pojąć jak podejść Lupina lub jak wykorzystać magiczną szafkę jednak żadne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. A na domiar wszystkiego, jej przyjaciele gdzieś jej zniknęli, cały dzień poza lekcjami nie mogła nikogo znaleźć a jeśli już kogoś widziała, było to przelotem. Poirytowana usiadła na ławce obok Wielkiej Sali.
- Co ci się stało? Masz minę, jakby zaatakowało cię stado gnębiwtrysków. - odezwał się znajomy lekko rozmarzony głos.
- Co? A co to gnę... Może masz rację. Wszyscy mi gdzieś zniknęli a ja nie wiem jak dalej ruszyć pewną sprawę. - odparła Lara robiąc miejsce Lunie.
- Może właśnie to planują. Albo coś innego. Nie martw się, przyjaciele nie zapominają, na pewno mają jakiś powód. - odparła pogodnie Luna.
- Możliwe, ale i tak mnie to smuci. Oraz to, że dwójka moich przyjaciół wciąż jest skłócona. Jakiś średni ten okres.
- Bo to okres Rozentubrii, wtedy nie wszystko wychodzi. Ale nie martw się, za tydzień się kończy.
- Ro... Nieważne, mam nadzieję, że masz rację. Masz jakieś plany na teraz? - zapytała dziewczyny, bowiem przyszło jej coś do głowy.
- Niespecjalnie. A co planujesz?
- Coś nie do końca legalnego, ale chciałabym cię prosić, żebyś popilnowała mnie, jak będę coś pożyczać.
- A osoba od której to pożyczasz o niczym nie wie? - spytała wciąż tym samym lekko rozmarzonym tonem.
- Nie do końca, ale przypomniało mi się, że będę tego potrzebować na nasze zajęcia. Na pewno nic złego się nie stanie. - powiedziała siląc się na pewność w głosie.
- Skoro tak mówisz, to chodźmy. - odparła Luna po czym szybko wstała patrząc wyczekująco na znajomą. Laura szybko opracowała trasę która jej zdaniem mogła zmniejszyć prawdopodobieństwo spotkania Snape'a na drodze i włamała się do jego składziku, choć nie chodziło jej tylko o składniki do eliksirów które obiecała uczniom z zajęć obrony, ale Luna nie musiała o tym wiedzieć. Miała wyrzuty sumienia, ale podsunięty przez jej przyjaciół pomysł wydał jej się sensowny, choć w innym celu niż zaproponowali. Gdy dotarły do pokoju obok gabinetu Snape'a Luna rozglądała się i kiwnęła głową na znak, że nikt się nie zbliża. Laura szybko dostała się do pokoju i zaczęła zgarniać potrzebne jej składniki gdy usłyszała znane jej przeciąganie sylab głosem pozbawionym szacunku do kogokolwiek. Malfoy. Akurat teraz!
- Pomyluna tutaj? Zgubiłaś się? Może pokazać ci drogę gdzie twoje miejsce? - usłyszała Laura przylegając całym ciałem do wnęki która dzieliła ją od Malfoya i Luny. Jak się okazało, nie tylko ich. Laura zamknęła drzwi najciszej jak umiała i z różdżką w ręku zerknęła na odgrywającą się scenę. Luna także podniosła różdżkę w oczekiwaniu na reakcję Malfoya, ale także jego dwóch goryli i Pansy Parkinson.
- Co ty w ogóle robisz w Hogwarcie? Nie wstyd ci za te bzdury które wypisuje twój ojciec? Wasze dziwactwa to cecha geneatyczna? - odezwała się Parkinson.
- Genetyczna, jak już. Może zanim zaczniesz kogoś obrażać, poczytaj słownik. - odezwała się Laura wychodząc ze swojej kryjówki.
- No jasne, Beltza, tylko ciebie brakowało. - odzewał się Malfoy uciszając Pansy która chciała coś odpyskować. Także stał już w pogotowiu z różdżką. Jego głos był kpiący jak zawsze, jednak można było wyczuć nutkę strachu - musiał przypomnieć sobie o ich ostatnim przedświątecznym spotkaniu.
- Tym razem nie masz pomocy. - mruknął rozglądając się dookoła. - I do tego okradłaś Snape'a, na pewno się ucieszy, że jego cudowna uczennica jest jak wszyscy Gryfoni. - dodał widząc wystającą z jej torby buteleczkę wyciągu z belladonny.
- Czyli inteligentną i radzącą sobie ze wszystkim? - powiedziała podnosząc głowę nie dając się sprowokować.
- Raczej uciążliwą, leniwa i chodząca na skróty.
- Jesteś pewien, że nie mówisz o cechach waszego domu? Jedna nie umie się wysłowić, dwóch pozostałych nie wie jak użyć zaklęcia na poziomie wyższym niż pierwsza klasa. A ty jaką cechą możesz się poszczycić? - Malfoy zacisnął pięść na różdżce celując w Laurę.
- Dalej Draco, pokaż tej idiotce! - krzyczała Pansy. Crabbe i Goyle stali w oczekiwaniu na zadanie nie uświadomiwszy sobie nawet, że właśnie ich obrażono.
- Nie, może od razu pójdę do Snape'a. - powiedział zmieniając zdanie i uśmiechając się złośliwie. - Wtedy przestanie być tak wyszczekana.- Laura z uśmiechem przeteleportowała swoją torbę do dormitorium.
- Udowodnij mi więc, że zrobiłam to o co mnie oskarżasz. - powiedziała z uśmiechem. Wtedy Parkinson rzuciła pierwsze zaklęcie, przed którym Laura się uchyliła, lecz prawie trafiło Lunę. Ta nie pozostała dłużna. Laura złapała przyjaciółkę za ramię i zaczęła odciągać, miała świadomość, że zaraz wszystko może się źle skończyć. Także Malfoy się ocknął i zaczął rzucać zaklęciami jak popadło. Dziewczyny zaczęły biec, jednak wciąż słyszały stukot butów za swoimi plecami.
- nie ujdzie ci to na sucho. - krzyknął Malfoy z oddali i zdaje się, że przystanął, jednak nie wszyscy zmienili plan. Parkinson miotała zaklęciami na lewo i prawo. Laura przystanęła i rzuciła Drętwotą, jednak źle wycelowała. Gdy Malfoy zorientował się, że walka wciąż trwa, także wrócił, choć był raczej obserwatorem, zatrudniając natomiast swoich goryli. Gdy Laura walczyła z Pansy, Luna musiała odpychać zaklęcia Crabbe'a i Goyla, które mimo iż nie były zbyt wyszukane, mogły zrobić dużą szkodę. W którymś momencie między walczących wpadł płomienny smok "ziejąc ogniem" na Ślizgonów. Ci bez zastanowienia zrobili odwrót i uciekli w popłochu. Gdy Laura spojrzała w stronę skąd przybył ich ognisty wybawca zobaczyła Freda Weasleya.
- Który to już raz... - powiedział udając, że się zastanawia. Laura spojrzała na niego z wdzięcznością i zobaczyła, że żartem próbuje ukryć przerażenie.
- Jakim cudem Malfoy znów się przyczepił? - zapytał jednocześnie ją przytulając.
- Nie wiem, ma jakiś radar, który go o tym informuje. - odrzekła uspokajając się w ramionach chłopaka Laura. - Dziękuję... To zdecydowanie za mało. - dodała po chwili wciąż się tuląc. Luna stała spokojnie obok przyglądając im się, jakby byli jakimś ciekawym obiektem eksperymentu.
- Więc... Uznaj to za prezent urodzinowy. - odrzekł Fred uśmiechając się od ucha do ucha. Laura spojrzała na niego z zaskoczeniem.Całkowicie zapomniała o swoich urodzinach! W jednej chwili odpowiedziała na dawno zadawane sobie pytanie, podjęła decyzję i postanowiła przyjąć prezent urodzinowy. Fred przybliżył swoją twarz do twarzy Laury a ta zbliżyła swoje usta do ust chłopaka. Jej pierwszy pocałunek był bardzo delikatny, nieco niepewny i przepełniony emocjami. Trwali tak dłuższą chwilę nie chcąc tego przerywać, jednocześnie nie wiedząc co dalej. Luna dalej przyglądała im się z uśmiechem. Odchrząknęła cicho. Para oderwała się od siebie spłoszeni, zapomnieli bowiem, że ktoś ich cały czas obserwuje.
- Idziemy do reszty, czy zostawić was? - zapytała Luna.
- Idziemy... Gdzie? - nie rozumiała Laura.
- Ach, bo generalnie przyszedłem cię poszukać. Z okazji urodzin zorganizowaliśmy mała imprezę, oczywiście miała to być niespodzianka, ale chyba jednak nie wyszła. - odrzekł lekko speszonym tonem Fred.
- Udam, że o niczym nie wiem. - powiedziała dając się prowadzić Fredowi za rękę.
- To się nie uda. Ale myślę, że emocji nie zabraknie. No i mam nadzieję, że załapiemy się jeszcze na budyń. - odrzekła spokojnym głosem Luna idąc przed nimi. Ci wybuchnęli śmiechem kierując się do pokoju życzeń.

5 komentarzy:

  1. Can you feel the love tonight? :D
    Jeśli nie okaże się, że to Syriusz jest ojcem Laury to się załamię :p choć wątek z przyrodnią siostrą zaczyna burzyć moją pewność w tym względzie :D
    Ale przynajmniej Laura ma swojego rycerza o rudych włosach, który wyciąga ją z tarapatów. Aż człowiek zaczyna tęsknić za tymi niewinnymi i uroczymi szkolnymi miłościami... Chyba się starzeję :p
    Pozdrawiam serdecznie, hppietnoprzeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha coś w tym jest :D też czasem marzę o tym, by wrócić do tych licealnych czasów, gdy każde uczucie było tak silne i napełnione skrajnymi emocjami!
    Co do ojca Laury wszystko się wyjaśni w swoim czasie, obiecuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za obszerny komentarz na moim blogu, zawsze miło przeczytać coś takiego :)
    Chciałam też dać znać, że nadrabiam Twoje notki z przyjemnością i jak tylko dotrę do najnowszej to wszystkim się z Tobą podzielę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję, że przeczytałam dziś wszystkie Twoje notki i jestem na bieżąco! Pierwszy raz czytam historię znaną z HP tyle że z nową bohaterką i mega mi się podoba.
    Twój Harry jest fajniejszy niż ten książkowy :D Za Ginny nigdy nie przepadałam i miałam wrażenie, że są sparowani na siłę, ciekawa jestem jak się u Ciebie rozwinie ten wątek.
    I bardzo mnie cieszy, że jest tu dużo Freda i że bliźniacy robią tyle ważnych rzeczy w tej historii.
    Czekam na więcej, nie mogę się doczekać aż pojawi się Syriusz <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję bardzo za tyle miłych słów!
    Co do Syriusza: wszystko w swoim czasie... :) Serio Harry wypada lepiej? I mogę zaspoilerować, że nie planuję łączyć go z Ginny, mam inny plan, bo sama nigdy nie byłam jej fanką :D
    A jak wspominasz o bliźniakach - gdy zaczynałam pisać, nie planowałam tego, a teraz w zasadzie oni są i będą już na równi albo ważniejsi niż Golden Trio! :)

    OdpowiedzUsuń