środa, 15 lipca 2020

15. Słaby dzień Malfoya

Po wejściu do Pokoju Życzeń przywitał ich gromki okrzyk "Wszystkiego najlepszego" i chór śpiewający każdy w innym tempie sto lat. Laura która już wcześniej miała mocno zaróżowione policzki, spąsowiała jeszcze bardziej. Byli tu wszyscy jej przyjaciele i ci którzy uczęszczali na zajęcia dodatkowe. Część osób śpiewała dalej, a kilka osób zaczęło teraz łączyć pewne elementy czyli minę Laury i Freda, to, że do sali weszli trzymając się za ręce oraz potargane włosy dziewczyny. Luna od razu po skończeniu śpiewania skierowała się do stolika z jedzeniem i zajęła się budyniem obserwując spokojnie bieg wydarzeń. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem stwierdzając, że jej podejrzenia się sprawdził, Harry'emu zajęło to chwilę dłużej, ale także się uśmiechał, mina George'a i Rona natomiast wskazywały coś zupełnie innego.
- Jak tu pięknie! Jak udało wam się wszystko zorganizować? - spytała Laura z uwagą przyglądając się dekoracjom sali. Były latające słodycze, wielka ruchoma czternastka a wszystko wystylizowane na najlepszy pokój nauczycielski jaki w życiu widziała. Puściła rękę Freda który chętnie skorzystał z ucieczki z metaforycznego blasku reflektorów który padł na jego nową sympatię. Odszedł kawałek, by wyjaśnić parę rzeczy bratu.
- Odrobina magii, trochę Miodowego Królestwa i pomoc skrzatów domowych. - odparł Harry. -Poza tym, gratulacje.- dodał ciszej. Laura zgromiła go wzrokiem jednak nic nie powiedziała.
- A sala w tej formie, bo nauczyłaś mnie i nie tylko mnie, więcej niż niektórzy nauczyciele przez ostatnie dwa lata. - powiedział cicho Neville. Laura spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział sztywno Ron podchodząc do dziewczyny i wręczając jej prezent.
- Dziękuje. - odparła zaskoczona szorstkością chłopaka.
- Ron, zachowuj się jak człowiek! - ofuknęła go Hermiona.
- Rozmawiacie w końcu? - ucieszyła się solenizantka. Hermiona kiwnęła tylko głową w odpowiedzi.
- Przepraszam, po prostu mam gorszy dzień. - mruknął Ron siląc się na uśmiech, jednak widać było, że nie w tym rzecz. Łypnął na starszego brata z zazdrością. Po Ronie do Laury ustawiła się kolejka osób z prezentami i życzeniami. Najbliżsi zostali na koniec.
-.... no a powodzenia w miłości chyba już życzyć nie muszę. - zakończyła z uśmiechem Hermiona wręczając jej mała paczuszkę.
- A mogłem pójść cię szukać. - zaśmiał się Harry. Dziewczyna spojrzała na niego skonsternowana.
- Ale że zamiast, czy dodatkowo? - zapytała Ginny która przysłuchiwała im się od pewnej chwili. Powiedziała to niby żartobliwie, ale można było wyczuć napięcie w jej głosie.
- Myślisz, że gdybym był pierwszy... Nie, wolę ją jako innego członka rodziny. Miałem na myśli, że chciałbym zobaczyć początek tego romansu. - powiedział konspiracyjnym głosem.
- Witaj w rodzinie. - dodała Ginny odchodząc spokojniejsza. W tym momencie podszedł George.
- Najlepszego siostra. - powiedział dziarsko. - Widzisz, jednak nie trzeba będzie zmieniać logo naszej firmy. - zaśmiał się. O dziwo, wyjątkowo dobrze zniósł wiadomość o Laurze i swoim bracie, a może wyczuł to już wcześniej. Ostatni w kolejce był Fred.
- Ty już życzenia mi złożyłeś i dałeś najlepszy prezent. - szepnęła i przytuliła się do niego. Chwilę później podano piękny tort w kształcie kufra wypełnionego magicznymi ingrediencjami i sporo piwa kremowego. Impreza trwała do drugiej w nocy i na niektórych z uczestników zabawy trzeba było rzucić zaklęcie wyciszające by mogli dotrzeć bezpiecznie do Pokoju Wspólnego, bez alarmowania całego zamku. W sali pozostała Laura, Harry i bliźniacy, Hermiona z Ronem eskortowali część najbardziej rozbawionych Gryfonów. Sala sama zaczęła dopasowywać się do potrzeb zmęczonych uczniów i na powrót stawała się tym pokojem, w którym miało miejsce spotkanie Laury i jej ciotki. Dziewczyna leżała oparta o ramię Freda który gładził ją po włosach. Laura nie miała ochoty nigdzie się ruszać, chciała zostać tu, wraz z najbliższymi. Wtem, usłyszała dziwny dźwięk. Rodzaj kliknięcia. Podniosła głowę próbując zorientować się co to było.
- To chyba stąd. -zauważył Harry również reagując na dźwięk. Wskazał magiczną szafkę. Laura podeszła do niej powoli i próbowała pociągnąć za rączkę, jednak ta nie reagowała. Zniecierpliwiona wpisała kod i rzuciła odpowiednie zaklęcie. Szafka odskoczyła z lekkim trzaskiem. W środku leżała kartka.
Droga Lauro
Kiedy tylko będziesz mogła, zostań proszę sama w Pokoju Życzeń. Jeśli nikt nie odpowie, zostaw kartkę, z informacją, kiedy będzie to możliwe.
                                                                                                                                                Tata
- To wszystko? - warknęła odwracając kartkę, jednak nie znalazła żadnego dopisku.
- To może mieć związek z tym portretem o którym mówiłaś. - zauważył George rozglądając się po pokoju, jednak nie dostrzegł żadnego obrazu, który by na to wskazywał.
- Wychodzi na to, że rzeczywiście musisz zostać sama. Poczekamy na ciebie na zewnątrz. -  dodał Fred.
- Będziecie mieli przez to kłopoty, napiszę, że jutro...
- To może być ważne. - powiedział Harry. - Mamy pelerynę, jakoś wytrzymamy, ale historie rodzinne zostaw na inną okazję, ok? - powiedział z uśmiechem.
- No.. Dobrze. Zobaczymy co z tego  będzie, jak nic się nie wydarzy, zaraz do was dołączę. - obiecała dziewczyna. Gdy cała trójka opuściła pokój, jeden z obrazów się zmienił.
- No nareszcie! Ile można jeść i gadać. - mruknęła niezadowolona ciotka. Miała mokre włosy, a ubrana była w koszulę nocną, zdecydowanie od dawna planowała udać się spać.
- Ale o co chodzi? - spytała skonsternowana dziewczyna.
- Lauro, kochanie! - usłyszała najpierw głos, a po sekundzie niezadowolona ciotka zrobiła miejsce właścicielowi głosu. Tata!
- Tato, to naprawdę ty?! - prawie krzyknęła dziewczyna. Nie wiedziała od czego zacząć. Miała tyle do powiedzenia a wiedziała, że czasu jest mało. Przyglądała się zachłannie ojcu, próbując odnaleźć podobieństwo do zdjęcia które cały czas nosiła w medaliku na szyi. Wyglądał dużo gorzej, ostatnie lata samotności zdecydowanie mu nie służyły. Jednak był, cały i w końcu mogła go zobaczyć!
- Tak kochanie i w pierwszej kolejności chcę ci złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin! Z tego co słyszałem, obchody wyszły dobrze. - powiedział z uśmiechem.
- Słyszeliście co się tu działo? - spytała zdezorientowana. - Nieważne i dziękuję, naprawdę bardzo chciałabym z tobą o tym porozmawiać  ale jak to się stało, że rozmawiamy, jak...  Widziałeś się z mamą?
- Póki co wciąż piszemy, spotkanie jest wciąż zbyt niebezpiecznie, u mamy zwłaszcza. Przez co nie ma z tobą kontaktu, jednak nie wiń jej za to, robi co może. Jednak z tego co słyszałem, sama zaczęłaś swoje śledztwo. - powiedział wciąż wpatrując się w nią jakby próbował utrwalić w głowie jej obraz w najdrobniejszych szczegółach.
- Tak, ale się zakończyło, Lupin zabrał mi mapę. - mruknęła niezadowolona.
- Lupin? Ktoś jeszcze o tym wie?
- Nie mam pojęcia. Czy coś już wiadomo? I co z tą mapą? Przecież, to niemożliwe...
- A jednak. To przełom w kilku sprawach. Proszę cię jednak, nie skupiaj się teraz na tym. Baw się, ucz, korzystaj i ucz dalej przyjaciół. Wkrótce obawiam się, że może ci się to przydać.
- O czym mi nie mówisz? - spytała z nutą przerażenia.
- Z tego co wiem, śmierciożercy są coraz bliżej i planują coś, co zniszczy ten i tak kruchy spokój który panuje. - powiedział mężczyzna.
- Jak to, kiedy?! - teraz już nie kryła paniki w głosie.
- Nie wiem, jeszcze zostało im sporo istotnych luk do uzupełnienia, ale radzą sobie coraz lepiej. Ucz przyjaciół tego, czego nauczyła cię mama.
- Kiedy się spotkamy? - spytała markotnie przeczuwając odpowiedź.
- Daj mi ze trzy, cztery miesiące. - odrzekł. Spojrzała na niego badawczo.
- Do tego czasu, powinienem wszystkiego się dowiedzieć i mam nadzieję rozwiązań parę spraw. Muszę już kończyć, a ty powinnaś iść spać. Kocham cię. I powtarzam: ucz się, baw i  trzymaj się tego rudzielca, dobrze mu z oczu patrzy - powiedział puszczając do niej oczko. Laura pożegnała się z ojcem a zniecierpliwiona ciotka zamknęła połączenie. Laura wyszła z sali wciąż będąc w szoku. Malfoy, Fred, tata i śmierciożercy. Nie, to zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.

                                                         ****
Następnego dnia większa część uczniów będących gośćmi na imprezie Laury na zajęciach była nieco nieprzytomna i nie obyło się bez reprymend. McGonagall ze zniecierpliwieniem obserwowała swoich uczniów, jednak najgorzej było na eliksirach. Snape ze znaną sobie satysfakcją karcił Gryfonów za najmniejsze przewinienie. Laura robiła swój eliksir zwiększający jednocześnie obserwując Malfoya, nie miała pewności, czy zaraz nie wspomni o wczorajszym spotkaniu, lub czy już tego nie zrobił. Drugą opcję odrzuciła, bo Snape krążył dookoła nich, jednak poza krytycznymi uwagami w stosunku konsystencji eliksiru Rona i Harry'ego nie odezwał się. Jednak Malfoy doskonale pamiętał o wczorajszym wydarzeniu, chwilę później bowiem Laura dostała karteczkę.
Pożałujesz Beltza. Dowody nie będą konieczne. 
Laura spojrzała w jego stronę z hardą miną, wiedziała jednak, że Snape jako opiekun Slytherinu, zawsze stanie w obronie swoich uczniów, nawet jeśli stroną przeciwną jest uczennica o ponadprzeciętnych umiejętnościach. Minęło jednak pół godziny i nic się nie wydarzyło. Laura ukończyła swój eliksir pomagając jednocześnie na ile mogła Gryfonom, opowiedziała także pokrótce co wydarzyło się nim pojawił się Fred. Gdy lekcja się zakończyła, a Snape wyzwał większość Gryfonów od niedorajd życiowych, zaczęli się zbierać, Malfoy uparcie siedział na miejscu. Laura gorączkowo myślała, jak wyjaśnić potrzebę posiadania rzadkich  składników, gdy do sali wleciała miniaturka wczorajszego smoka. Laura spojrzała na przerażoną minę Malfoya a potem za drzwi, gdzie stali bliźniacy którzy na migi pokazali, gdzie będą czekać.
- Profesorze, to jej sprawka, to Beltza! - krzyknął przeskakując ławkę i stojąc w rogu pomieszczenia. Smok zniknął po paru sekundach.
- Niby jak Malfoy? Ciągle tu jestem a duplikowanie swojej postaci tak, by jedna i druga mogła używać czarów, to wciąż przede mną. Czy naprawdę chcesz się kompromitować? - spytała słodkim głosem. Snape obserwował ich przez chwilę, po czym wybiegł na korytarz, jednak jak można się było spodziewać, nikogo tam nie zobaczył, poza rozbawionym tłumem, który na widok Snape'a w popłochu zaczął rozbiegać się na różne strony.
- Dowiem się, kto to zrobił. Jednak z przykrością przyznaję Malfoy, że Beltza ma rację, więc zamilcz i przestań robić z siebie idiotę. Wynocha stąd, wszyscy! - warknął na odchodne. Malfoy z furią w oczach minął całą rozbawioną czwórkę.
- To nie koniec. - warknął. Laura zdawała sobie sprawę, że temat może wrócić, jednak pogrążenie Malfoya to zawsze satysfakcja. Podziękowała bliźniakom, tym razem była to zasługa George'a, który uznał, że nie będzie gorszy od brata chociaż w prezentach. Laura podziękowała ( choć jednemu mimo wszystko bardziej) i rozdzielili się. Gdy szli na opiekę nad magicznymi stworzeniami mieli doskonałe humory, dopóki nie zobaczyli przygnębionej miny Hagrida. Na zajęciach, od incydentu z Malfoyem, Hagrid całkowicie stracił zapał, uczniowie zajmowali się więc tylko gumochłonami, które należało jedynie karmić sałatą, lub najlepiej w żaden sposób się nimi nie zajmować, by nie zdechły z przeżarcia. Czwórka głównych bohaterów podeszła więc do Hagrida, który wyglądał, jakby nie przespał ostatniego tygodnia.
- Czy już coś wiadomo? - spytała łagodnie Hermiona przykładając rękę do jego ramienia.
- Za dwa tygodnie ostateczny proces, ale widzisz jego minę? - spytał wskazując na Malfoya, który domyśliwszy się tematu, znów zaczął udawać, że wciąż odczuwa ból i wrócił mu dawny animusz. Zaczął ostentacyjnie głośno mówić o tym " jak ten bydlak go skrzywdził i jak dobrze załatwił to ojciec".
- Ten gnojek to tylko uczeń, przecież jesteś dobrze przygotowany! - powiedziała Laura.
- Znaleźliśmy całkiem dobre argumenty precedensy gdzie nie skazano zwierząt, coś musi zadziałać! - powiedział dobitnie Harry próbując przekonać i Hagrida i siebie.
- Gnojek czy nie, jego ojciec może bardzo dużo. - odrzekł smutno Hagrid patrząc na odległy ogródek, gdzie siedział przywiązany Hardodziob. - Daje mu się jeszcze trochę nacieszyć powietrzem, w nocy go jeszcze wypuszczam. - Gdzie leziesz idioto, chcesz większej krzywdy? - krzyknął, gdy zobaczył, że Malfoy znów próbował niepostrzeżenie dostać się do hipogryfa. Hermiona szepnęła zaklęcie a Malfoy leżał już jak długi, potknąwszy się o konar który nagle wyrósł z ziemi. Większość uczniów wybuchnęła śmiechem, nawet Crabbe i Goyle którzy szli w bezpiecznej odległości za Draco, jednak po jego zabójczym spojrzeniem zamilkli. Próbując się podnieść, jednocześnie zamachnął różdżką i skierował ją na Hermionę.
- Ty wredna szlamo, Inca....
- Expelliarmus! - krzyknął Harry odbierając różdżke Malfoya, który na nowo padł na ziemię. Hagrid podszedł do Malfoya i postawił go na nogi z taką siłą, że ten po raz kolejny prawie padł na ziemię.
- Na tych zajęciach nie używamy różdżek! - zagrzmiał. Harry w tym momencie oddał Hagridowi różdżkę i swoją i Malfoya. Ten spojrzał na Harry'ego z mieszanką dezaprobaty i podziękowania po czym schował różdżki do płaszcza, dodając, że odda je po zakończeniu zajęć.
- Ron, chcesz coś dodać? - spytał Harry.
- No właśnie, może chcesz jeszcze jakoś podziękować temu idiocie? - dodała Laura patrząc z nienawiścią na Ślizgona który coraz głośniej odgrażał się całemu światu.
- Żadnych więcej zaklęć. - burknął Hagrid usłyszawszy ich wymianę zdań.
- Kiedy się nie będzie spodziewał. - powiedział tylko Ron myśląc o jakimś planie.
- Zaklęć nie...- zaczęła Laura ale widząc spojrzenie Hagrida zamilkła, nie chciała robić przyjacielowi więcej kłopotów.
- Mój ojciec się dowie o wszystkim! - krzyczał Draco odbierając swoją różdżkę.
- O tym, że nie potrafisz ustać na nogach? Nie ma czym się chwalić. - skomentowała Laura na odchodne. Ten puścił się za nią, ale Hagrid zdążył przytrzymać go za szatę i obserwował ich do końca drogi do zamku. Czuła, że w końcu miarka się przebierze, ale nie mogła powstrzymać satysfakcji ze zniszczenia dnia wrogowi. Gdy wrócili na lunch do Laury podleciała Leia, jej płomykówka. Nie była to standardowa pora poczty, przez co zaniepokoiła się. Okazało się, że jej obawy potwierdziły się aż zanadto.

Lauro, Twoja mama w rękach śmierciożerców. Lecę zaraz do Paryża. T i S już wiedzą, dołączą do mnie. Dumbledore o wszystkim wie, idź do niego natychmiast.
 Kocham Cię, Liz.
                                   ***
Pytanie na przyszłość: Trzeci rok za kilka rozdziałów dobiegnie końca. Czy jako kolejną historię wolicie przeczytać kontynuację, czyli czwarty rok w Hogwarcie, czy może, choć w skrótowy, parorozdzialowy sposób opisać trochę historii rodziców Laury? :)

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że Laura mogła wreszcie porozmawiać z ojcem. Ale wiadomo, że musi być równowaga, więc jej matka jest w niebezpieczeństwie. Wierzę jednak, że jest wystarczająco wykwalifikowaną aurorką i nic poważnego jej się nie stanie :) Co do twojego pytania o kolejne rozdziały, to chyba zależy od tego, czy do końca trzeciego roku się rozwiążą wszystkie sprawy niedopowiedziane. Jeśli tak, to z chęcią poczytam o rodzicach Laury, jeśli nie, to wolę kontynuację o bohaterach z Hogwartu.

    U nas nowy rozdział: hppietnoprzeszlosci.bogspot.com Zapraszam serdecznie, ponieważ też zaczyna się walka ze śmierciożercami (niebezpośrednia, ale jednak).
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle nie pomyślałam o tej równowadze, wprowadzenie motywu śmierciożerców planowałam już wcześniej a motyw z ojcem przyszedł mi nagle do głowy :)
      Co do pytania: wszystko się rozwiąże :)

      Usuń
  2. Malfoy był jako dzieciak takim frajerem, że szok :D
    Nie tak dawno czytałam właśnie 3 część książki i byłam w szoku, że ciągle straszył skarżeniem się do ojca albo udawał, że coś go boli - zupełnie nie zapamiętałam go w tej sposób :P
    Dzięki, że dałaś znać, że u Ciebie nowa notka - nie miałam na nic ostatnio czasu, więc dobrze, że poinformowałaś i mogłam sobie poczytać :)
    Co do dalszej części to też mi się wydaje, że zależy, co się wydarzy, ale zakładam, że wolałabym na razie poczytać głównie o czwartym roku, a może od czasu do czasu jakiś bonus o rodzicach właśnie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja Malfoya zapamiętałam właśnie tak, zwłaszcza po odświeżeniu ksiązek,aż mi wstyd, że lata lata temu pisałam coś na kształt Dramione ;d
    Ok, to w takim razie może wrzucę coś o młodości rodziców ale w okrojony sposób ;)

    OdpowiedzUsuń