środa, 13 maja 2020

11. Boże Narodzenie

Nadszedł wieczór przed wyjazdem do domów na święta. Większość uczniów pakowała się oraz składała sobie ostatnie życzenia przed dwutygodniowym rozstaniem. W Wieży Gryffindoru panował radosny rozgardiasz. Prawie wszyscy czekali w oczekiwaniu na wyjazd i ostatni wieczór spędzali w gronie swoich przyjaciół objadając się słodyczami. Prawie, bowiem niektórzy z nich, wciąż byli skłóceni. Laura siedziała z Hermioną obok choinki, dyskutując po cichu o ich sytuacji nie wiedząc, jak udobruchać Harry'ego, który siedział po przeciwnej stronie pokoju i  mimo tego, iż zaczął zdawać sobie sprawę ze swojego głupiego zachowania, nie wiedział jak się z tego wycofać. Laura postanowiła być ponad to. Wyciągnęła z torby prezent który zdążyła kupić dla przyjaciela, jeszcze przed ich absurdalną kłótnią i ruszyła w jego stronę. Harry spojrzał na nią zaskoczony.
- Cześć. Pomimo, że wciąż nie wiem, dlaczego to ja twoim zdaniem jestem wszystkiemu winna, nie chcę wyjeżdżać mając niedokończone sprawy a już tym bardziej będąc w stanie wojny z przyjacielem. Proszę. - powiedziała wręczając mu prezent. Ten sięgnął niepewnie do paczki, nie otworzył jej jednak, chwilę się namyślał nim się odezwał. Ron, wyjątkowo dla siebie roztropnie - odszedł nie chcąc zakłócać im tej chwili.
- Ja... Przepraszam. Wiem przecież, że to nie twoja wina. Po prostu musiałem się na kimś wyżyć. Wybacz, trafiło na ciebie. - powiedział wzruszając ramionami. Starał się obrócić wszystko w żart. Laura chwilę zastanawiała się, czy pozwolić mu na to, czy jeszcze poudawać obrażenie, nie lubiła jednak konfliktów ze swymi bliskimi. Co innego jeśli chodzi o wrogów, w tej kwestii potrafiła w sobie taką złość pielęgnować wyjątkowo długo.
- Uważaj na przyszłość z takimi wybuchami - zaczęła poważnym tonem. - Wiesz, że podczas twojej nieobecności zyskałam nowych braci? Jak za często będziesz tak robił, nasza rodzina sprawi, że możemy zostać spłukani przez prezenty świąteczne. - dodała wciąż tym samym tonem, jednak jej mina pokazywała wszystko. Harry także się roześmiał, tym razem z ulgą. W tym momencie jedną ręką sięgnął za siebie i wyciągnął paczkę opakowaną w papier prezentowy w złote znicze.
- Miałem nadzieję, że podejdziesz pierwsza - powiedział z rozbrajającą szczerością. - Przygotowałem się głównie na tę opcję.
- To ciesz się, że tym razem byłam bardziej niecierpliwa niż pamiętliwa. - odparła złośliwie. - Czy papier to podpowiedź? - zapytała wskazując na prezent.
- Przekonasz się. To znaczy, to zależy od tego, czy teraz go otworzysz, czy poczekasz do samych świąt.
- Poczekam więc. Ale skoro zacząłeś temat, słuchaj Harry... Może chcesz pojechać ze mną? Liz już poznałeś. - uśmiechnął się na wspomnienie jej mało odpowiedzialnej ciotki. - A może i poznasz moją mamę. - rzuciła propozycję.
- Dziękuje bardzo za zaproszenie, nikt mi jeszcze tego nie zaproponował! Ale chyba zostanę z Weasleyami. Wiesz, ich rodzice jadą do Charliego do Rumunii. Drugiego najstarszego brata Rona. - odpowiedział na nieme pytanie Laury.
- Nie wiedziałam, że jest więcej niż pięciu Weasleyów. To jakby ich policzyć jako naszą rodzinę, a bo nie wspomniałam ci, to Fred i George wczoraj dołączyli do naszej rodziny, to naprawdę się wykosztujemy na prezenty. - odparła z uśmiechem.
- Tak czułem. Więc idź i pożegnaj braci, czy jak ich tam nazwać. - powiedział dwuznacznie się uśmiechając. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. - No rodziny nie zostawia się tak bez słowa. - dodał wstając i idąc w stronę Rona i Hermiony którzy obserwowali ich, złapani na tym, udali pogrążenie w rozmowie, jednak i oni się ucieszyli z pogodzenia dwójki przyjaciół. Laura podeszła do bliźniaków którzy grali w eksplodującego durnia z Lee Jordanem, który przegrywał z kretesem. Dosiadła się chcąc pooglądać, jednak Lee chętnie odstąpił jej swoje miejsce wyjaśniając, że wystarczająco już się upokorzył. Bliźniacy spojrzeli na nią uważnie.
- Czyżby jednak brat numer jeden wrócił do łask? - zapytał Fred.
- Owszem, ale nasza wczorajsza umowa nie podlega zmianie. - To na dowód. - powiedziała wręczając każdemu z nich paczkę. Ci nie czekali jak Harry. Spojrzeli po sobie i zaczęli rozdzierać papier. W każdej były koszulki, obie miały opis " Najlepszy" a z tyłu był napis "Team W". Koszulki iskrzyły na wszelkie kolory. Gdy bliźniacy wiele nie myśląc, założyli je, a te jednym głosem zaczęły śpiewać.

   Weasleyowie - marzeń drużyna,
   Malfoya zawsze szybko okiwa,
   Zawsze chętni do pilnej pomocy,
   Przystojni, mądrzy i brązowoocy.
   Kompani do psot wszelakich idealni
   Bracia na zawsze nieprzemijalni.

   Laura spojrzała na bliźniaków z zaciekawieniem ale i lekkim lękiem. Kilka osób dookoła także z ze skupieniem słuchało pieśni koszulek. Nie miała wiele czasu by coś wymyślić, nie chciała też kupować im czegoś zwyczajnego, słodycze robili sami najciekawsze a nudne prezenty by ich mogły urazić. Nie wiedziała jednak, co pomyślą po jej wierszyku. Ci jednak byli zachwyceni, nie wiadomo czym bardziej, czy wyglądem czy słowami piosenki.
- Wybaczcie za te rymy, ale wczoraj nie miałam już siły wymyślić nic na lepszym poziomie. - powiedziała przepraszająco.
- Żartujesz? Są świetne! Zaklęcie Jigglysorta? - upewnił się George obracając jeszcze raz Freda by zobaczyć tył koszulki.
- Tak - powiedziała rzucając zaklęcie zagłuszające kolejną zwrotkę która zabrzmiała od strony torsów bliźniaków, nie pamiętała dokładnie co tam umieściła, ale liczyła na to, że odsłuchają tego gdzie indziej niż w Pokoju Wspólnym. - Możecie słuchać dalej, ale dla mnie to trochę żenujące przy takiej publice. - dodała w formie wyjaśnień.
- Swoją drogą ta czcionka będzie dobra do naszego logo. Widzisz, kolejny krok ku biznesowi. Ale jak tu ciebie dodać? Albo nazwisko zmień. - dodał nie zastanowiwszy się nad wydźwiękiem słów Fred. Laura zarumieniła się. Gdy do chłopaka dotarło co powiedział, wręczył jej prezent licząc, że zmieni to temat. - Choć ze smutkiem muszę przyznać, że nasz nie jest na tyle oryginalny. - dodał by jego poprzednie zdanie odeszło w zapomnienie.  Laura wzięła paczuszkę i zaczęła rozwijać papier. W środku był pakiet kilku rzeczy. Kilka z ich patentów a także list stylizowany na oficjalne zawiadomienie o przyjęciu Laury do spółki.
- Do samoobrony oraz w razie przymusowego wyjaśnienia swej nieobecności na zajęciach. No i papier na twoje udziały. - powiedział George poważnym tonem. Laura podziękowała bardzo. Gdy odkładała prezenty usłyszała jeszcze puknięcie czegoś szklanego. Zajrzała jeszcze raz do prezenty. Na samym dnie, leżały dwa lusterka. Gdy wzięła jedno z nich, zdziwiła się, nie zobaczyła bowiem swojego odbicia. Wtedy George wziął do ręki drugie, w tym też momencie w lusterku pojawiła się jego twarz.
- Lusterka dwukierunkowe. Do komunikacji, jedno masz ty, drugie daj komu zechcesz. Wystarczy powiedzieć wtedy imię tej osoby i możecie rozmawiać. - wyjaśnił Fred.
- Serio? Ale fajne! W takim razie zachowajcie jedno, będziemy mieli kontakt przez święta. - powiedziała radośnie myśląc jednocześnie o tym, że będąc w domu nie będzie musiała ograniczać kontaktu do listów.
- Na pewno? - upewnił się George.
- Na pewno. - dodała i pożegnała się z nimi, życząc wesołych świąt i zastrzegając, że przez prezent i tak od niej nie odpoczną. Zapowiadają się ciekawe święta!

                                                                         ***

Gdy dotarła z ciotką do domu, ten już był cały przyozdobiony, Laura musiała przyznać, że Elizabeth się naprawdę postarała. Choinka w salonie miała dobre cztery metry, prawie wszystkie ozdoby były utrzymane w złoto - czerwonej kolorystyce. Na choince poza bombkami  wisiały drewniane ozdoby takie jak złoty znicz, miniaturowy niuchacz, tej samej wielkości jednorożec, feniks, nieśmiałek czy zielony smok walijski. Laura zastanawiała się nad powodem nagłej fascynacji ciotki magicznymi zwierzętami ale uznała, że i tak się dowie. W tle leciały cichutko kolędy a z sufitu spadał śnieg który po dotarciu na podłogę topniał. W kuchni unosił się zapach świątecznych potraw przygotowanych pod czujnym okiem domowej skrzatki.
- Cześć Carmen - powiedziała mechaniczne Laura w poszukiwaniu źródła pięknego zapachu.
- Witam panienkę. - odrzekła skrzatka i dygła, po czym wróciła do kuchni by nie pozwolić swej pani zepsuć jedzenia które przygotowywała.
- Pani Elizabeth usiądzie i odpocznie. - powiedziała usłużnie trzymając ją z dala od pieczeni by czasem nie przesadziła z przyprawami lub by jej nie przypiekła. Mimo swego szacunku, doskonale znała możliwości kulinarne pani tego domu. Laura rozsiadła się na krześle i pozwoliła nałożyć sobie konkretną porcję wszelkich ciast oraz przygotować sobie najlepszą świąteczną kawę, z dużą ilością kardamonu i cynamonu. Gdy była w trakcie próbowania trzeciego ciasta jednocześnie opowiadając o Hogwarcie zamilkła w pół słowa, gdy zobaczyła w drzwiach uśmiechniętą Gabrielle.
- Mamo! - krzyknęła radośnie rzucając jej się w ramiona.
- Witaj kochanie. - odpowiedziała uściskiem jej matka.
- Jednak zdążyłaś? Gdzie byłaś ostatnio? Nie dostałam od ciebie listu od ponad dwóch tygodni... - powiedziała trochę z wyrzutem a trochę z niepokojem.
- Wiem i przepraszam cię za to, ale nie było jak. Przez ostatnie dwa tygodnie zdążyłam zwiedzić Afrykę i pół Europy. Jedną ze spraw nawet udało mi się zakończyć. Jednak tych najważniejszych wciąż nie. - dodała uprzedzając pytanie córki. Laura ze smutkiem kiwnęła głową na znak zrozumienia.
- Opowiadaj o szkole. Pisałaś mi o tylu nowych przyjaciołach, że proszę teraz rozwinięcie. - powiedziała z uśmiechem. Laura usiadła obok przytulając się i zaczynając swoją historię. Miała jej tyle do opowiedzenia!
                                                                        ***

Święta wyglądały podobnie jak te,które Laura wspominała ze swoich najwcześniejszych lat. Tym razem spędziły je we trzy ( następnego dnia jak się okazało, miały mieć gościa - to wyjaśniło nagłą fascynację ciotki zwierzętami) i zaczęły świętować w Wigilię. Stół uginał się od pysznych dań. Wszystkie trzy kobiety cieszyły się swoim towarzystwem i mówiły jedna przez drugą, opowiadając o swoich wspomnieniach i przeżyciach. Ciotka Elizabeth streściła swoje półroczne podboje skupiając się na ostatnim z mężczyzn, który miał ich odwiedzić następnego dnia (okazało się, że jest magizoologiem), mama opowiedziała o sukcesach w pracy aż w końcu Laura opowiedziała o swojej szkole i znajomościach ( w międzyczasie wezwała ich Carmen która w kuchni pokazała im swój świąteczny prezent w postaci ogromnego tortu w kształcie choinki, którego nie była jednak w stanie sama przenieść do pokoju). Gdy skończyły jeść i z trudem mogły się już ruszać, zaczął się czas rozdawania prezentów. Wśród okrzyków radości każda z nich gromadziła coraz większe stosiki podarków. Laura otrzymała od ciotki piękną nową sukienkę ("Nauka nauką, ale z tego co opowiadasz to dobrze przewidziałam, że co najmniej dwóch się tam już o ciebie stara, wyglądaj przy tym jak na naszą rodzinę przystało!") a do tego zestaw pięknie pachnących świec zapachowych. Od mamy dostała zestaw mugolskich kryminałów (" Wiem jak lubisz tego autora, raz na jakiś czas możesz sięgnąć po coś bez magii") oraz dziennik który działa na zasadzie mugolskiego komunikatora, szybsza wersja listów).Harry dał jej ogromną paczkę jej ulubionych bryłek nugatowo-czekoladowych z napisem "Jeszcze raz przepraszam, Siostro". Od Hermiony dostała nowe pióro, a Ron dał jej opakowanie pieprznych diabełków. Gdy prezenty od bliskich się odliczyły, Laura ze zdziwieniem sięgnęła po ostatnią paczkę która była tylko z inicjałami Laury.
- Carmen, to od ciebie? - zapytała skrzatkę.
- Nie pani, ode mnie był tort.
- To od kogo to? - ponowiła pytanie patrząc na kobiety i jeszcze raz na skrzatkę. Wszystkie pokręciły głowami. Laura otworzyła paczkę. W środku był medalion. Laura obejrzała go ze wszystkich stron, odkryła mechanizm otwierania. Gdy wcisnęła guzik, pokrywka odskoczyła odsłaniając czarno-białe zdjęcie. Dwoje młodych ludzi i małe dziecko. Laura ze zdumieniem wpatrywała się w zdjęcie. Chwilę później podała prezent matce.
- Czy to...
- Tak.Medalion który dałam twojemu ojcu, by zawsze o nas pamiętał. A w środku nasze pierwsze i jedyne zdjęcie we trójkę. - odrzekła Gabrielle uśmiechając się smutno.
-  Jak, kiedy... - nie mogła zrozumieć Laura.
- Nie mam pojęcia kochanie. Ani jak ten prezent tu trafił ani gdzie teraz może być, ale tak czy inaczej, to znak, że wszystko idzie ku dobremu. - powiedziała uśmiechając się, tym razem z nadzieją.

3 komentarze:

  1. Niby nic spektakularnego się nie dzieje, ale i tak świetnie mi się czytało ten rozdział.
    Nowy szablon też świetny, jednak kolor czcionki w poście jest dość mocno rażący. Sugerowałabym zmienić na jakiś jasny odcień szarości, beżu lub żółci. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział, który wleciał dzisiaj. Po wielkich bólach i cierpieniach związanych z pisaniem. XD

      Usuń
  2. Bardzo uroczy rozdział ;) ostatnio naszła mnie ochota na oglądanie filmów świątecznych. Chyba jestem trochę dziwna, bo dla mnie najlepszy moment to właśnie wakacje lub październik-listopad, ale na pewno nie grudzień :p
    Ciekawi mnie jak rozwiną się dalej relacje między bohaterami.
    Już w sobotę nowy rozdział na hppietnoprzeszlosci.blogspot.com
    Tym razem bohaterów czeka dużo problemów, najwięcej Sabrinę, Dereka, Freda, Amandę, Harrego i Draco ;) pojawią się także Swan i Swan jr., Rebecca, Kevin, Scorpius, Roxanne, Alex i dziadkowie. Więc sporo się wydarzy, a z każdym następnym rozdziale akcja będzie się rozkręcać ;)
    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń